Nie tylko kuchnia polska. Solianka zaczyna nowy cykl wpisów, w których, jak sama nazwa wskazuje, znajdziecie moje ulubione, wielokrotnie wypróbowane przepisy z różnych kuchni świata, do których często i chętnie wracam, Blog oczywiście pozostaje blogiem o kuchni polskiej, pomyślałam jednak, że co jakiś czas mogę podrzucić tu co nieco i spoza polskiego stołu, obiecuję, że trafią tu same hity! :-)
O soliance najchętniej napisałabym, że to zupa wprost stworzona do tego, by rozgrzewać po powrocie z zimowego spaceru wśród zasp i ośnieżonych drzew, z sanek, ze ślizgawki na zamarzniętym jeziorze, idealna by zajadać ją z policzkami jeszcze rumianymi od mrozu i wilczym apetytem na coś ciepłego i pysznego! No ale cóż, zima w tym roku stroi sobie z nas żarty :D Na szczęście zupę można ugotować zawsze! :)
Uwielbiam zmienność pór roku, i tak jak wiosną zajadam się szczawiową, latem chłodnikami i zupami owocowymi, tak jesienią lubię aksamitne kremy z warzyw, które wtedy są najlepsze, a zimą (nawet taką zimą-nie-zimą) wybieram konkretne, sycące i rozgrzewające, pełne smaku zupy na wywarach, z ziemniakami, ze śmietaną, z masłem i mnóstwem przypraw.
Gdybym miała wybrać jedną jedyną ulubioną zupę, bez zastanowienia wybrałabym zabielany, słodki, czerwony barszcz z tłuczonymi ziemniaczkami, specjalność mojej Babci. Gęsty, że "łyżka staje" :-) Ale jeżeli mogłabym wybrać dwie, to tą drugą na pewno byłaby solianka! Powiedzmy, że ulubiona domowa to barszcz, a lokalowa do solianka - bo soliankę najczęściej jem w Mazurianie, restauracji w moim rodzinnym miasteczku, w której dwie rzeczy są niezmienne i wspaniałe: widok z okna (na jezioro oczywiście) i solianka. Jest w karcie od kiedy pamiętam i zawsze jest doskonała! :-)
Solianka to zupa pochodząca z kuchni rosyjskiej/ukraińskiej, zjecie ją jednak również w wielu barach i restauracjach w północno-wschodniej Polsce. Na Mazurach i na Podlasiu cieszy się bardzo dużą popularnością. I nic dziwnego, ta zupa idealnie trafia w nasze smaki! Jest wyrazista, słono-kwaśna, smakuje trochę jak połączenie ogórkowej z pomidorową i z lekkim egzotycznym twistem dzięki dodatkowi oliwek, cytryny czy kaparów.
Tradycyjnie soliankę gotuje się na trzech rodzajach mięs (właściwie dowolnych, mogą to być np. skrawki wołowej czy wieprzowej pieczeni, dowolna wędzonka, boczek, salami a nawet.. parówki), ale oczywiście możecie zrobić ją po swojemu i wybrać takie mięso i/lub wędliny, jakie odpowiadają Wam najbardziej, można również zamiast mięsa użyć ryb. Najważniejszym jednak, magicznym składnikiem, dzięki któremu solianka jest taka wyjątkowa jest.. woda z ogórków kiszonych, która stanowi jej bazę, tej w soliance nie może zabraknąć! Poza tym można poszaleć, niektórzy dodają pieczarki, kapary, ja stawiam na dobre oliwki i plasterek cytryny - tak soliankę podają w Mazurianie i tak moim zdaniem jest najpyszniej :-) No i koniecznie kleks dobrej, kwaśnej śmietany!
To zapraszam! Przepis wydaje się dość długi i skomplikowany, jednak w rzeczywistości zupa jest prosta i dość szybka w przygotowaniu, żeby jednak ułatwić Wam rozłożenie czynności w czasie podaję przepis w punktach :-)
Solianka - na podstawie przepisu Oli Hercules z Mamushki + szczypta inspiracji z ulubionej restauracji
mięso wieprzowe - dobra będzie karkówka, ilość jak na 2 schabowe (może być upieczone)
10 plasterków dobrego salami albo 1 pętko wędzonej kiełbasy wiejskiej
50-100 g chudego wędzonego boczku (ja daję raczej mniej)
1-2 cebule
2 -3 marchewki
1 pietruszka
kawałek selera
3-4 ogórki kiszone
1 szklanka* wody spod ogórków kiszonych
1 słoiczek (ok. 100 ml) dobrej jakości koncentratu pomidorowego
solidna garść dobrych czarnych i zielonych oliwek**
cytryna
kwaśna śmietana
przyprawy: pieprz czarny, ziele angielskie, liść laurowy, natka pietruszki (może być suszona), szczypta chili, sól
Gotuję lekki wywar: do garnka wrzucam jedną całą cebulę opaloną nad palnikiem, 2 marchewki, pietruszkę i seler, pieprz, ziele angielskie, liście laurowe, natkę pietruszki, lekko solę, stawiam na ogniu i gotuję ok. 1 h (lub tyle czasu, ile zajmie mi przygotowanie pozostałych składników).
Mięsa i drugą cebulę kroję/siekam dość drobno (jeżeli mam surowe mięso to najpierw je gotuję).
Ogórki i jedną marchewkę ścieram na tarce-jarzynówce (czyli na grubych oczkach). Ogórki można też pokroić w kosteczkę, ja tak nawet wolę.
Cebulę podsmażam na maśle z olejem, dodaję kiełbasę, podsmażam, dodaję marchewkę, podsmażam, dodaję koncentrat, chwilę podduszam, dodaję wywar***.
Do zupy dodaję również ogórki i wodę z ogórków, gotuję całość ok. 30 minut.
Pod koniec gotowania dodaję oliwki.
Podaję z plasterkiem cytryny i uczciwym kleksem kwaśnej śmietany oraz dobrym chlebem.
*Ilości pomidorów/przecieru i wody spod ogórków kiszonych są orientacyjne - trzeba próbować w czasie gotowania, zupa ma być wyraźnie kwaśno-słona.
** Na co dzień wolę oliwki z pestkami, ale do tej zupy przyzwyczaiłam się dodawać już wypestkowane. Jeżeli jednak macie swoje ulubione z pestkami, jak najbardziej możecie ich użyć.
** Na co dzień wolę oliwki z pestkami, ale do tej zupy przyzwyczaiłam się dodawać już wypestkowane. Jeżeli jednak macie swoje ulubione z pestkami, jak najbardziej możecie ich użyć.
*** Z wywaru można wcześniej wyjąć warzywa i liście, ja wyjmuję tylko cebulę.
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania!