To było moje zajęcie. Gdy miałam pięć lat, to do mnie należało zbieranie płatków róży na dżem. Każdego dnia, razem z miejscowymi pszczołami, obchodziłam rosnące dookoła domu, gęste, zielone krzaki dzikiej róży i uważnie rozglądałam się w poszukiwaniu dopiero co rozwijających się pączków. (...). Miękkie, jedwabiste, lśniące od rosy płatki trafiały prosto do moich rąk i lądowały delikatnie na dnie wiklinowego koszyka. Ich różany zapach pozostawał na moich palcach przez resztę dnia - jak prawdziwe letnie perfumy.
Beata Zatorska, Rose Petal Jam. Recipes and Stories from Summer in Poland.
Najpiękniejsza książka o kuchni polskiej
Tak zaczyna się najpiękniejsza książka o polskiej kuchni, książka z przepisami i opowieściami, książka którą czyta się powoli, tak, żeby zbyt szybko nie skończyć. Rose Petal Jam Beaty Zatorskiej zachwyciłam od pierwszego zerknięcia na okładkę, od pierwszego przeczytania tytułu, bo jak nie zakochać się w książce, zatytułowanej właśnie tak, Konfitura z płatków róży? Piękne, ciepłe fotografie i równie ciepłe wspomnienia polskiego lata, którymi autorka poprzeplatała kolejne przepisy na letnie łakocie mogą tylko utwierdzić w zachwytach nad Rose Petal Jam :-) Historie raz wzruszające, raz rozbawiające do łez, garstka przefiltrowanych przez wspomnienia informacji o miastach i miasteczkach, przyrodzie i zabytkach oraz rodzinne historie kuchenne - kuchenne obrazki z dzieciństwa i migawki z odwiedzin po latach - wspaniała książka! Rose Petal Jam polecam czytać siedząc w gorący letni dzień w cieniu np. jabłonki, tak najlepiej :-)
Konfitura z płatków róży
A dlaczego piszę dziś o Rose Petal Jam? 5 lat od premiery? No nie mogę tu nie napisać o mojej ukochanej, różanej książce, a dalej będzie o róży, więc chyba w sam raz? :-)
Róża kwitnie! Róża w pełni rozkwitu więc czas na różane łakocie. Przepis na najwspanialszą konfiturę, konfiturę-skarb podawałam już przed kilkoma laty, dziś będą różane ciasteczka, które skradły moje serce, piekę je na specjalne okazje, kilka razy do roku, a najchętniej w ciepłe, wiosenno-letnie dni.
Kuchnia romantyczna
Ale zanim przejdę do ciasteczek, kwiaty! Konfitura, czy raczej przecier z róży (ale i konfitura, smażenie w cukrowym syropie to również znana metoda na konserwowanie płatków róży), to chyba jeden z nielicznych kwiatowych smakołyków, które w kuchni polskiej cieszą się popularnością po dziś dzień. Róża, gdzieniegdzie w kuchniach regionalnych akacjowe racuchy, napój z bzu czy bławatka, a dawna kuchnia polska aż kipiała od kwiatowych aromatów! W jednym z numerów Bluszczu z 1930 roku, obok licznych innych tekstów poświęconych epoce romantyzmu, znalazł się i artykulik Pani Elżbiety (czyli Elżbiety Kiewnarskiej) opisujący kuchnię pierwszej połowy XIX wieku. To była kuchnia, którą Pani Elżbieta znała z opowiadań swoich babek i ciotek, można by rzec, niemal z pierwszej ręki, dla nas to często już tylko kawa i śniadanie w Soplicowie - oddajmy więc głos autorce, obok innych ciekawostek, obiecuję - będą kwiaty :-)
Każdy i każda z nas musi pamiętać opowiadania babek o czasach ich młodości, o obyczajach, które wtedy panowały; o tem, jak młode panienki powinny były wyglądać eterycznie, prowadzić rozmowy na tematy poetyczne, kształcić i rozwijać talenta - no i koniecznei popisywać się w towarzystwie temi talentami (...).
Lecz brakło w tych opowiadaniach wspomnień o sprawach gospodarczych, o stronie gastronomicznej zabaw i przyjęć. (...) mówienie o rzeczach tak poziomych, jak jadło i napoje, było uważane wprost za nieprzyzwoitość towarzyską. Panna, dobrze wychowana, nic prawie nie jadła ani nie piła przy stole, a szczególniej wobec gości. Dopiero wieczorem, kiedy wszystko w domu posnęło, robiło się wycieczki do śpiżarni po kiełbasy i sery, lub – jeśli klucze gdzieś były dobrze schowane – jeszcze dalej, do kuchni dla służby, a nawet izby czeladnej, po kluski ze słoniną, racuchy na oleju i tym podobne, mniej poetyczne lecz fundamentalnie pożywne potrawy.
Lecz nie znaczyło to wcale, aby w owych czasach mało lub źle jedzono. Przeciwnie: był to czas najwyższego rozkwitu kuchni francuskiej (...) więc i tu i tam jedzono dużo i smacznie, i w jedzeniu hołdowano pewnej przesadzie. Poetyckie nazwy dań i pretensjonalny ich układ wydawały się współczesnym szczytem wykwintu [Pamiętacie szczupaka w Soplicowie? Jednocześnie pieczonego, smażonego i gotowanego? Albo jakoś tak.. - przyp. mój]
I w domach prywatnych hołd składano gustom epoki. Pito tizanny z kwiatu lipowego, z kwiatu pomarańczowego, orszady i oranżady. Jadano konfitury z róży, fiołków, a nawet rezedy, bzu i jaśminu. Lubowano się w potrawach kunsztownie przybranych, stanowiących zagadkę dla biesiadników. Podawano galarety, zastudzone w skorupkach z jaj kurzych, które należało rozbić, aby zjeść słodkie wnętrze. Lub na półmisku wjeżdżało jajo kurze, pełne białych jaj: słoma w gnieździe była z cieniuchno krajanej cykaty oraz skórek cytrynowych i pomarańczowych, smażonych w cukrze, a jaja z „białodania migdałowego”, jak po polsku nazywano „blanc-manger”.
Bluszcz, nr 50-51, 1930r.
Więc były i róże, i fiołki, i rezedy. Bzy i jaśminy i lipa i kwiaty pomarańczy (ciekawe czy kandyzowane, czy może po prostu do oranżad dodawano wodę pomarańczową?). W dalszej części felietonu, Pani Elżbieta wspomina też o przepisie na zupę z malwy majowej (z liści), kwiatów w kuchni polskiej, jednym zdaniem, było w bród. My dziś odkrywamy je na nowo :)
Najpyszniejsze rogaliki
Dla wszystkich, którzy do kwiatów w kuchn dopiero się przekonują i dla tych od dawna już przekonanych, mam dziś rogaliki. Drożdżowe, z nadzieniem z tartych płatków róży (nadzienie oczywiście może być inne, ale wtedy to nie będą rożki z różą :-)), maluteńkie, słodkie, wykwintne. Doskonałe :-) Przepis od Basi, zajrzyjcie koniecznie do Basi, rożki Babci Rózi, bo tak o nich mówi, mają swoją własną, wspaniałą historię! :-)
Rożki z różą - z przepisu Basi (przepis na 96 ciasteczek):
300 g mąki
50 g drożdży
3 żółtka
5 łyżek cukru
100 ml mleka
150 g masła
+ róża
+ białko i cukier kryształ do obtaczania
Z drożdży, cukru i mleka zrobić rozczyn, odstawić do podrośnięcia. Mąkę posiekać z masłem. Rozczyn wymieszać z żółtkami, dodać do mąki, zagnieść i wyrobić gładkie ciasto. Ciasto wrzucić do głębokiego naczynia z lodowatą wodą i poczekać aż wypłynie (jeśli by jednak nie wypłynęło, wyjąć po ok. 20 minutach). Wyrośnięte w wodzie ciasto podzielić na 8 części, na omączonym blacie wałkować okrągłe, cienkie (2-3 mm) placki, każdy z nich pokroić na 12 trójkątów. Na każdy trójkąt nałożyć po pół łyżeczki nadzienia, zwijać maleńkie rogaliki. Piec na złoto w 180'C (5-8 min.), Jeszcze ciepłe maczać w białku i w cukrze krysztale.
taki rożki nie wiem czemu kojarzą mi się z weselami :) Zawsze takie są i zawsze je wyjadam z patery :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Kaśka
-------------
zapraszam do mnie
http://tradycyjnakuchnia.blogspot.com/
O, to mnie zaskoczyłaś, aż zazdroszczę, na super weselach musisz bywać ;)
OdpowiedzUsuńKultowy przepis :)
OdpowiedzUsuńA książka powinna być przetłumaczona na język polski
Alez ono slodko wygladaja Monis, takie malutenkie, az sama nabralam ochoty!! :* :*
OdpowiedzUsuńPS. W kwestii najpiekniejszej ksiazki o PL kuchni zgadzam sie w 200%, jest prze-wspaniala.
margot > Alciu, o tak, masz rację! Co do książki - dziwię się, że jeszcze nie jest, serio :-)
OdpowiedzUsuńburuu > Basi, no ja się trzymam przepisu, kazałaś lepić 96 sztuk z 300 g mąki, to muszą być maluteńkie ;) A na serio, najlepsze pod słońcem :))) :*
Naprawde Monis sa sliczne, a Niusia to mi zawsze mowi ze nawet przebilam BAbcie, bo ze ona czesto robila ciut wieksze :-) Dzieki za komplementa!
OdpowiedzUsuńMyślę, że twoja książka kucharska byłaby równie piekna! Uwielbiam czytać Twoje teksty. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń