Dawno, dawno temu (w XII w. ;)) Gall Anonim pisał o Polsce jako o miejscu, gdzie "woły chętne do orki, krowy mleczne, owce wełniste". Ale i wcześniejsze podania, a także źródła archeologiczne, nie pozostawiają miejsca na wątpliwości: ludzie zamieszkujący terytoria dzisiejszej Polski oprócz uprawy roli, trudnili się hodowlą bydła. I teraz dygresja: wiecie, że Piast Kołodziej wcale nie robił kół? Wywodzenie imienia legendarnego przodka Mieszka I od koła (czy raczej od piasty) raczej nie ma potwierdzenia w historii języka. Piast, a dokładniej Past, swoje imię zawdzięcza innemu zajęciu, którym trudnił się na co dzień, Past mianowicie - pastwił. Czyli karmił. Od prasłowiańskiego *pasti i staropolskiego pastwić - czyli karmić, żywić. W zawężonym znaczeniu słowo to wciąż funkcjonuje w języku polskim, do dziś wszak pasiemy, czyli żywimy zwierzęta :-) A Piast trudnił się przede wszystkim żywieniem, karmieniem swoich bliskich - i szerzej - produkcją żywności.
W związku z tym bydłem, o którym wspomniałam na początku, można podejrzewać (a podejrzenie to graniczące z pewnością), że Piast Karmiciel, Piast Żywiciel żywił swych współbraci również serem :-)
Robienie sera jest proste jak budowa cepa (którego nasz Piast z pewnością również używał, słowiańskie cepy to swoją drogą naprawdę ciekawa sprawa!). Wystarczy mieć mleko, źródło ciepła, szmatkę oraz cokolwiek ciężkiego.
Biały ser (czyli twaróg, swoją drogą też bardzo ładne słowiańskie słowo ;))
Mleko na ser oczywiście musi być świeże (tzn. od krowy a nie z mleczarni*). Najpierw musimy je ukisić, czyli poczekać aż się zsiądzie. O zsiadłym mleku pisałam już rok temu :-) Następnie pyszne zsiadłe mleko wlewamy do naczynia i umieszczamy w pobliżu jakiegoś źródła ciepła. Dawniej (bardzo dawno) naczynia stawiano w gorącym popiele lub (trochę mniej dawno) na skraju płyty kuchennej. Dzisiaj doskonale sprawdza się najmniejszy gaz w kuchence gazowym, na którym umieszczamy żeliwną płytkę (albo ciężką żeliwną patelnię), na niej garnek i bardzo powoli podgrzewamy. Temperatura raczej nie powinna być zbyt wysoka, jakieś 50'C max. Chodzi o to, żeby podgrzewać możliwie długo, by ser wyszedł w miarę gładki i nie suchy. Gdy zauważymy, że w mleku wyraźnie oddzielają się od siebie skrzep i serwatka, przerywamy podgrzewanie. Skrzep kroimy i odcedzamy przez szmatkę, następnie szmatkę związujemy formując jakiś zgrabny tobołek, który obciążamy (idealny będzie polny kamień, ale nada się też ciężka książka albo.. grawitacja - spokojnie można tobołek powiesić zamiast przyciskać) i czekamy aż ser się ładnie odciśnie i uformuje. I tyle :-)
*Oczywiście na upartego da się i z pasteryzowanego, polecam wpis o zsiadłym mleku.
PS. Nie wylewajcie serwatki, przyda się niebawem! :-)
[…] zrobiliśmy już ser i mamy pod dostatkiem serwatki, możemy przygotować lekko gazowany, fermentowany napój o […]
OdpowiedzUsuń